Stephanie pokiwała głową, rozumiejąc wyznaczone jej przez Jake'a zadanie. Stwierdziła, że najlepiej będzie jak na ten moment załatwić sprawę z ciałem. Prawdopodobnie było tam już kilku techników, którzy rozpoczęli ewaluację miejsca zbrodni. Jednak to ona, finalnie, dopilnuje by wszystkie dokumenty i akta znalazły swoje miejsce na biurku Brandta.
W tym czasie ktoś zajmie się też sprawą Johna i przetransportuje małżeństwo do jakiegoś bezpiecznego miejsca w sklepie, gdzie będzie można z nimi porozmawiać na spokojnie. O ile uda się go ściągnąć z oczu prasy. Nagrania z kamer czekały już na nich w biurze w sklepie, a Stephanie wierzyła, że Jake z pewnością tam trafi.
Zaczęła kierować się w stronę ciała, by nadzorować prace.
@Jake Brandt @Rachel Clarke
#1 Sklep Target w Cleveland
Kiwnęła głową, kiedy jednak detektyw zgodził się z jej oceną sytuacji, jak i krokami, które należałoby wykonać. Równie dobrze mogłaby oczywiście zająć się ciałem i nagraniem, ale biorąc pod uwagę informacje, które Biuro jej przekazało na temat rodziny Balfour... no można powiedzieć, że czuła się adekwatnie wyposażona do tego, by przesłuchać rodziców Reginy. Tym bardziej że z własnego doświadczenia wiedziała jedno. Nie można wykluczać niczego. Dopóki nie pojawią się konkrety świadczące o faktycznym przebiegu wydarzeń, wszystkich należy traktować jako potencjalnych sprawców i niczego nie wykluczać.
Kiedy Detektyw wyraził ostatnie słowo i mierzył wzrokiem policjantkę, to Rachel odniosła wrażenie, jakby czekał, aby ich zostawiła. Czyżby? Wkrótce jej podejrzenia miały się sprawdzić, gdyż wkrótce po tym, jak Stephanie ich zostawiła, Jake zerknął na nią i choć jego pytanie zawierało tylko jeden wyraz, to agentka Clarke domyślała się, o co mu chodziło.
- Zanim zaczniesz, detektywie - stwierdziła, wbijając oczy w jego i czekając dosłownie krótką chwilę, czy jednak jej przerwie. Kiedy tak się nie stało, to wzięła głęboki oddech - Nie wiem, co ci powiedziano o naturze naszej współpracy. Wiem też, co przeważnie się o nas mówi. W tej sprawie to policja ustala kierunek. Ja jestem tu w charakterze wsparcia. Wszystkim nam zależy, by rozwikłać tę sprawę - przynajmniej na razie. Wolała pozostałych swoich osobistych myśli nie mówić na głos. Ostatnimi czasy nie miała najlepszego osądu, ale nawet ona wiedziała, że szukanie celowe konfliktu nic tu nie zdziała, a wręcz będzie działać na szkodę Reginy. Bez względu na swoje wady, czy ostatnie... "problemy", które jej terapeuta próbował wmówić, że ma... Rachel wciąż chciała wykonać swoją robotę, najlepiej jak mogła.
- Podejrzewam, że masz pytania - stwierdziła oczywistość, po czym kiwnęła głowa na znak, że czeka na jego ruch.
@Jake Brandt @The Narrator
Kiedy Detektyw wyraził ostatnie słowo i mierzył wzrokiem policjantkę, to Rachel odniosła wrażenie, jakby czekał, aby ich zostawiła. Czyżby? Wkrótce jej podejrzenia miały się sprawdzić, gdyż wkrótce po tym, jak Stephanie ich zostawiła, Jake zerknął na nią i choć jego pytanie zawierało tylko jeden wyraz, to agentka Clarke domyślała się, o co mu chodziło.
- Zanim zaczniesz, detektywie - stwierdziła, wbijając oczy w jego i czekając dosłownie krótką chwilę, czy jednak jej przerwie. Kiedy tak się nie stało, to wzięła głęboki oddech - Nie wiem, co ci powiedziano o naturze naszej współpracy. Wiem też, co przeważnie się o nas mówi. W tej sprawie to policja ustala kierunek. Ja jestem tu w charakterze wsparcia. Wszystkim nam zależy, by rozwikłać tę sprawę - przynajmniej na razie. Wolała pozostałych swoich osobistych myśli nie mówić na głos. Ostatnimi czasy nie miała najlepszego osądu, ale nawet ona wiedziała, że szukanie celowe konfliktu nic tu nie zdziała, a wręcz będzie działać na szkodę Reginy. Bez względu na swoje wady, czy ostatnie... "problemy", które jej terapeuta próbował wmówić, że ma... Rachel wciąż chciała wykonać swoją robotę, najlepiej jak mogła.
- Podejrzewam, że masz pytania - stwierdziła oczywistość, po czym kiwnęła głowa na znak, że czeka na jego ruch.
@Jake Brandt @The Narrator
Ściągnięty z przymusowego urlopu, po krótce wprowadzony w sprawę podczas wizyty na komisariacie, aż do momentu, kiedy zjawił się na miejscu zdarzenia, nie był świadomy tego, że w tym konkretnym przypadku przyjdzie mu z kimś współpracować. Mimo iż rozumiał, że sprawa była z tych delikatnych, nie spodziewał się udziału FBI. W dodatku już na samym początku. Nie został na taką możliwość przygotowany. Ktoś inny na jego miejscu, mógłby to tak po prostu zaakceptować. Bez zbędnych pytań skorzystać z pomocy otrzymanej w ramach tej współpracy. Brandt nie był jednak typem człowieka, który tych pytań nie zadawał. Nie drążył. Zawsze chciał wiedzieć możliwie najwięcej o wszystkim, w co był zaangażowany. Tym razem nie mogło być inaczej.
Kiedy zostali sami, pozwolił na to, żeby to agentka jako pierwsza powiedziała to, co do powiedzenia miała. Wysłuchał jej słów bez jakiejś konkretnej reakcji. Odnotował w głowie otrzymane informacje.
- Kilka pytań. - przytaknął, jednocześnie uznając, że na chwilę obecną nie ma potrzeby poruszać kwestii dotyczącej tego, kto będzie kierował śledztwem. Sprawa wydawała się jasna. - Chciałbym wiedzieć, kiedy FBI otrzymało informacje o zdarzeniu, kiedy zostałaś przydzielona do sprawy i jakie informacje na jej temat otrzymałaś. - zaczął od tej podstawowej kwestii. Nie wynikało to jednak z nieufności (choć Rachel jeszcze w żaden sposób nie pokazała, że mógł zaufać jej kompetencjom), a chęci wyciągnięcia z tej współpracy jak najszerszego obrazu zajścia, którym obydwoje mieli się zająć. - Poza tym interesuje mnie czy dysponujesz jakimiś informacjami o rodzinie porwanej dziewczynki, porywaczu i tak dalej. - z doświadczenia wiedział, że pod tym względem mogli dysponować zupełnie innym zasobem wiedzy.
Zadając wszystkie te pytania, uważnie obserwował agentkę licząc na to, że nawet jeśli czegoś mu nie powie, zdoła zorientować się w tym, że coś przed nim zdecydowała się zataić. Przemilczeć. Taka tam intuicja typowa dla kogoś, kto w tym bagnie siedział już od dobrych kilkunastu lat.
@The Narrator @Rachel Clarke
Kiedy zostali sami, pozwolił na to, żeby to agentka jako pierwsza powiedziała to, co do powiedzenia miała. Wysłuchał jej słów bez jakiejś konkretnej reakcji. Odnotował w głowie otrzymane informacje.
- Kilka pytań. - przytaknął, jednocześnie uznając, że na chwilę obecną nie ma potrzeby poruszać kwestii dotyczącej tego, kto będzie kierował śledztwem. Sprawa wydawała się jasna. - Chciałbym wiedzieć, kiedy FBI otrzymało informacje o zdarzeniu, kiedy zostałaś przydzielona do sprawy i jakie informacje na jej temat otrzymałaś. - zaczął od tej podstawowej kwestii. Nie wynikało to jednak z nieufności (choć Rachel jeszcze w żaden sposób nie pokazała, że mógł zaufać jej kompetencjom), a chęci wyciągnięcia z tej współpracy jak najszerszego obrazu zajścia, którym obydwoje mieli się zająć. - Poza tym interesuje mnie czy dysponujesz jakimiś informacjami o rodzinie porwanej dziewczynki, porywaczu i tak dalej. - z doświadczenia wiedział, że pod tym względem mogli dysponować zupełnie innym zasobem wiedzy.
Zadając wszystkie te pytania, uważnie obserwował agentkę licząc na to, że nawet jeśli czegoś mu nie powie, zdoła zorientować się w tym, że coś przed nim zdecydowała się zataić. Przemilczeć. Taka tam intuicja typowa dla kogoś, kto w tym bagnie siedział już od dobrych kilkunastu lat.
@The Narrator @Rachel Clarke
- Okej - mruknęła, kiedy detektyw w zasadzie potwierdził jej przypuszczenia. Miał do niej pytania. Fakt, że FBI już tu było obecne na początku sprawy, pewno było jedną z kwestii, która go ciekawiła. Albo niekoniecznie. W każdym razie często wpierw musieli w takich przypadkach zostać "zaproszeni" przez lokalne władze. Nawet przy porwaniach dzieci jurysdykcja była lokalna, dopóki sprawa nie wychodziła poza stan, gdzie miała miejsce zbrodnia. Wysłuchała więc jego zestawu pytań i zastanawiała się nad każdym z nich.
- Od razu - odpowiedziała krótko, lecz zmrużyła oczy, gdy zrozumiała, że taka odpowiedź bez wyjaśnienia raczej detektywa nie usatysfakcjonuje. No dobra. Westchnęła - Biuro dowiedziało się o porwaniu niemal natychmiast po tym, jak informacja weszła w obieg, ponieważ Balfourowie byli... są pod naszym nadzorem. O samym porwaniu, podejrzewam, nie wiem więcej niż ty. Dziecko, Regina Balfour została uprowadzona, a jej porywacz teraz leży w środku, w kałuży krwi, zastrzelony z własnej ręki - wyjaśniła już trochę już w dokładniejszy sposób i nie umknęło jej uwadze, że mężczyzna zainteresował się faktem, iż FBI już było w trakcie monitorowania poszkodowanej rodziny. Dlatego nie zdziwiło ją, gdy poprosił o dalsze informacje na temat rodziny, o samym porywaczu i wszystko, co mogłaby wiedzieć, czego policja nie była świadoma. Pod tym kątem miał szczęście, gdyż zanim została wysłana w teren, to jej zwierzchnicy poinformowali Rachel, że otrzymała autoryzację, by podzielić się wszystkim, co wiedzieli na temat tej sprawy.
Odruchowo zerknęła znowu w stronę Johna Balfour, który jeszcze był zajęty rozmową z influencerami. Co za ojciec woli rozmawiać z dziennikarzami? Normalną reakcją powinna być rozpacz, konfliktowość i chęć odnalezienia dziecka za wszelką cenę. Hm... Po chwili znowu zerknęła na detektywa, który zapewne niecierpliwił się jej milczeniem.
- O porywaczu nie wiem nic. Jeszcze. Może się to zmienić, gdy odkryjemy, kim on był - wyjaśniła, wzruszający przy tym ramionami, lecz jej wzrok wciąż był skupiony na Jake'u - Sara i John Balfourowie znajdują się na liście FBI, na którą zazwyczaj wrzucamy radykałów, terrorystów, czy inne podejrzane osoby stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego. Słyszałeś o tzw. Kultach Końca Świata, detektywie? Oni przewodzą jednemu z nich. Nazywają siebie Kościołem Przechodniego Anioła. FBI się nimi interesuje, ponieważ podejrzewamy tę grupę o posiadanie nielegalnej broni, materiałów wybuchowych i innych tego typu rzeczy. Nie pomaga fakt, że grupa otwarcie nawołuje do zmiany rządu. Coś w stylu "trzeba tego dokonać przed końcem świata, aby uratować Amerykę przed zagładą" - wyjaśniła, dodając tą ostatnią informację z ledwie ukrywanym sarkazmem. Pozwoliła sobie na ten krótki moment braku profesjonalizmu i choć zdawała sobie z niego sprawę, to nie wyglądało na to, by się tym faktem specjalnie przejęła.
- Chcesz znać moją osobistą opinię? Biuro się martwi, że porwanie może mieć związek z działaniami rodziny, a jeśli nie... samo porwanie dziecka to już poważna sprawa, nie sądzisz? - dodała po chwili, zakładając jedną rękę na drugą i czekając na ruch detektywa.
@Jake Brandt @The Narrator
- Od razu - odpowiedziała krótko, lecz zmrużyła oczy, gdy zrozumiała, że taka odpowiedź bez wyjaśnienia raczej detektywa nie usatysfakcjonuje. No dobra. Westchnęła - Biuro dowiedziało się o porwaniu niemal natychmiast po tym, jak informacja weszła w obieg, ponieważ Balfourowie byli... są pod naszym nadzorem. O samym porwaniu, podejrzewam, nie wiem więcej niż ty. Dziecko, Regina Balfour została uprowadzona, a jej porywacz teraz leży w środku, w kałuży krwi, zastrzelony z własnej ręki - wyjaśniła już trochę już w dokładniejszy sposób i nie umknęło jej uwadze, że mężczyzna zainteresował się faktem, iż FBI już było w trakcie monitorowania poszkodowanej rodziny. Dlatego nie zdziwiło ją, gdy poprosił o dalsze informacje na temat rodziny, o samym porywaczu i wszystko, co mogłaby wiedzieć, czego policja nie była świadoma. Pod tym kątem miał szczęście, gdyż zanim została wysłana w teren, to jej zwierzchnicy poinformowali Rachel, że otrzymała autoryzację, by podzielić się wszystkim, co wiedzieli na temat tej sprawy.
Odruchowo zerknęła znowu w stronę Johna Balfour, który jeszcze był zajęty rozmową z influencerami. Co za ojciec woli rozmawiać z dziennikarzami? Normalną reakcją powinna być rozpacz, konfliktowość i chęć odnalezienia dziecka za wszelką cenę. Hm... Po chwili znowu zerknęła na detektywa, który zapewne niecierpliwił się jej milczeniem.
- O porywaczu nie wiem nic. Jeszcze. Może się to zmienić, gdy odkryjemy, kim on był - wyjaśniła, wzruszający przy tym ramionami, lecz jej wzrok wciąż był skupiony na Jake'u - Sara i John Balfourowie znajdują się na liście FBI, na którą zazwyczaj wrzucamy radykałów, terrorystów, czy inne podejrzane osoby stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego. Słyszałeś o tzw. Kultach Końca Świata, detektywie? Oni przewodzą jednemu z nich. Nazywają siebie Kościołem Przechodniego Anioła. FBI się nimi interesuje, ponieważ podejrzewamy tę grupę o posiadanie nielegalnej broni, materiałów wybuchowych i innych tego typu rzeczy. Nie pomaga fakt, że grupa otwarcie nawołuje do zmiany rządu. Coś w stylu "trzeba tego dokonać przed końcem świata, aby uratować Amerykę przed zagładą" - wyjaśniła, dodając tą ostatnią informację z ledwie ukrywanym sarkazmem. Pozwoliła sobie na ten krótki moment braku profesjonalizmu i choć zdawała sobie z niego sprawę, to nie wyglądało na to, by się tym faktem specjalnie przejęła.
- Chcesz znać moją osobistą opinię? Biuro się martwi, że porwanie może mieć związek z działaniami rodziny, a jeśli nie... samo porwanie dziecka to już poważna sprawa, nie sądzisz? - dodała po chwili, zakładając jedną rękę na drugą i czekając na ruch detektywa.
@Jake Brandt @The Narrator
Jake wykonuje rzut na Occult, czy słyszał coś wcześniej o tym kościele.
Jake wydaje 4 punkty szczęścia, by odnieść sukces rzucając na Occult.
Jake nie był detektywem od wczoraj, a i swojej odznaki nie znalazł wewnątrz paczki chipsów. Przez te wszystkie lata, które spędził w policji, nauczył się zwracać uwagę na pewne rzeczy. Niekoniecznie były to te rzeczy, które wybijały się na pierwszy plan. Ostatecznie jednak często miały jakieś znaczenie. Mniejsze bądź większe. Pokiwał głową, kiedy odpowiedź Rachel okazała się zgodna z tym, co sam już podejrzewał. Zdarzało się, że FBI wspomagało policje. Oczywiście, że tak. Jake miał nawet okazje współpracować w przeszłości z różnymi agentami. Czymś mniej typowym było jednak wyciąganie przez nich pomocnej ręki na tak wczesnym etapie sprawy. O pomoc ze strony FBI z reguły należało się wcześniej zwrócić. Poprosić. Tego zaś - o ile nie odbyło się to za plecami Brandta, bez informowania detektywa o tym fakcie - na ten moment nikt jeszcze nie zrobił.
- Ni.. - urwał, również przenosząc spojrzenie w kierunku Johna Balfour. Zawahał się. Nie była to tematyka, którą się interesował. Zajmował. - Czy to nie jest ta grupa, która jakiś czas temu przepowiedziała kolejny koniec świata? - zadał pytanie, marszcząc przy tym brwi, odwracając się ponownie w kierunku agentki. W ostatnich tygodniach coś na ten temat chyba przewinęło się w mediach? Słyszał to w wiadomościach? Widział telewizji? - Od tej... - potrzebuje chwili, żeby dobrać odpowiednie słowa, poukładać sobie w głowie to, co na ten temat słyszał. - ...przepowiedni?
Trafiła mu się sprawa, która mogła okazać się znacznie bardziej skomplikowana niż to wydawało się na pierwszy rzut oka. Tego rodzaju myśli pojawiły się w jego głowie. Pozostawało mieć nadzieje, że to porwanie nie ma z tym wiele wspólnego, choć gdy spojrzeń na podstawowe informacje... nie wyglądało to w żadnym razie standardowo.
Śmierdziało. Cholernie śmierdziało.
- Będę potrzebował jak najwięcej informacji na temat tej rodziny i ich kościoła. - wreszcie przeszedł do konkretów. Zajęło mu to chwilę. - Wszystko, co FBI może mi na ten temat przekazać.
Nie prosił. Postawił sprawę jasno. Po prostu.
Nie pokusił się o komentarz w kontekście osobistej opinii, która została przedstawiona przez Rachel. Moment nie był odpowiedni na dzielenie się własnymi przemyśleniami. Do tego jeszcze zdążą wrócić. W najbliższym czasie będą mieli sporo czasu na rozmowy; na dogłębne omówienie całej tej sprawy.
- Później do tego wrócimy. - tymi słowy tymczasowo pożegnał Rachel, kierując się wreszcie w stronę wejścia do sklepu, następnie do pomieszczenia, w którym miał zapoznać się z materiałem pochodzącym ze sklepowej kamery.
@The Narrator @Rachel Clarke
- Ni.. - urwał, również przenosząc spojrzenie w kierunku Johna Balfour. Zawahał się. Nie była to tematyka, którą się interesował. Zajmował. - Czy to nie jest ta grupa, która jakiś czas temu przepowiedziała kolejny koniec świata? - zadał pytanie, marszcząc przy tym brwi, odwracając się ponownie w kierunku agentki. W ostatnich tygodniach coś na ten temat chyba przewinęło się w mediach? Słyszał to w wiadomościach? Widział telewizji? - Od tej... - potrzebuje chwili, żeby dobrać odpowiednie słowa, poukładać sobie w głowie to, co na ten temat słyszał. - ...przepowiedni?
Trafiła mu się sprawa, która mogła okazać się znacznie bardziej skomplikowana niż to wydawało się na pierwszy rzut oka. Tego rodzaju myśli pojawiły się w jego głowie. Pozostawało mieć nadzieje, że to porwanie nie ma z tym wiele wspólnego, choć gdy spojrzeń na podstawowe informacje... nie wyglądało to w żadnym razie standardowo.
Śmierdziało. Cholernie śmierdziało.
- Będę potrzebował jak najwięcej informacji na temat tej rodziny i ich kościoła. - wreszcie przeszedł do konkretów. Zajęło mu to chwilę. - Wszystko, co FBI może mi na ten temat przekazać.
Nie prosił. Postawił sprawę jasno. Po prostu.
Nie pokusił się o komentarz w kontekście osobistej opinii, która została przedstawiona przez Rachel. Moment nie był odpowiedni na dzielenie się własnymi przemyśleniami. Do tego jeszcze zdążą wrócić. W najbliższym czasie będą mieli sporo czasu na rozmowy; na dogłębne omówienie całej tej sprawy.
- Później do tego wrócimy. - tymi słowy tymczasowo pożegnał Rachel, kierując się wreszcie w stronę wejścia do sklepu, następnie do pomieszczenia, w którym miał zapoznać się z materiałem pochodzącym ze sklepowej kamery.
@The Narrator @Rachel Clarke
- Wiele grup tego typu przepowiada koniec świata. W ten sposób zaciskają swoje macki na ludziach skłonnych uwierzyć w takie bzdury - wyjaśniła, mierząc detektywa swoim wzrokiem. Pokiwała jednak głową, że miał rację co do tego, że akurat ta grupa miała w swoim repertuarze przepowiednie o końcu świata. Właśnie na jej podstawie działali, robili wszystko to, co robili - Oni wierzą, że ich Przechodni Anioł przybędzie, by ochronić wiernych przed zbliżającą się apokalipsą czy coś takiego - przynajmniej tak to rozumiała, kiedy starała przypomnieć sobie z głowy wszystko, czego się dotąd dowiedziała o tym kulcie. Informacji nie było tak dużo, jakby sobie tego życzyła. Tak to przeważnie bywa z tajnymi organizacjami, które ukrywały swoje działania przed resztą.
- Moi zwierzchnicy są takiego samego zdania, dlatego skontaktuję się z Quantico, aby przesłali nam wszystkie informacje i materiały na temat Balfourów i ich kościoła na komisariat. Jak tu skończymy, to myślę, że będziemy mogli wszystko przejrzeć - stwierdziła Rachel. Dla niej byłoby to kolejne przejrzenie akt, co już zrobiła wcześniej, gdy była w drodze do Cleveland. Nigdy jednak nie zaszkodzi powtórka, zwłaszcza ze świeżą parą oczu. Czasami można było trafić na informacje, które się przeoczyło, a jeśli detektyw zechce przedyskutować różne szczegóły, to mogą dojść do nowych wniosków. O ile wciąż współpraca, czy działanie w formie wsparcia nie przypadało do gustu Rachel, to jednak zamierzała spróbować zachować profesjonalizm. Czy jej się to uda, czy nie to inna sprawa. Kurcze, już bym się czegoś napiła.
Z zamysłu wyrwał ją detektyw Brandt, który zasugerował, by wzięli się do roboty. Pokiwała na to głową ze zrozumieniem i bez słowa ruszyła w swoją stronę. Rodzice Reginy i świadkowie. Kto pierwszy? Szła powoli, by rozejrzeć się wzrokiem, jak wygląda aktualna sytuacja. Najpierw spróbowała poszukać znowu Sary i Johna Balfour, czy może policji udało się już ich odciągnąć od gapiów, by można było zamienić z nimi słowo. Jeśli nie, to agentka Clarke ruszyła w poszukiwaniu świadków, którzy pozostali, by złożyć zeznania z zaistniałego zdarzenia.
@The Narrator @Jake Brandt
- Moi zwierzchnicy są takiego samego zdania, dlatego skontaktuję się z Quantico, aby przesłali nam wszystkie informacje i materiały na temat Balfourów i ich kościoła na komisariat. Jak tu skończymy, to myślę, że będziemy mogli wszystko przejrzeć - stwierdziła Rachel. Dla niej byłoby to kolejne przejrzenie akt, co już zrobiła wcześniej, gdy była w drodze do Cleveland. Nigdy jednak nie zaszkodzi powtórka, zwłaszcza ze świeżą parą oczu. Czasami można było trafić na informacje, które się przeoczyło, a jeśli detektyw zechce przedyskutować różne szczegóły, to mogą dojść do nowych wniosków. O ile wciąż współpraca, czy działanie w formie wsparcia nie przypadało do gustu Rachel, to jednak zamierzała spróbować zachować profesjonalizm. Czy jej się to uda, czy nie to inna sprawa. Kurcze, już bym się czegoś napiła.
Z zamysłu wyrwał ją detektyw Brandt, który zasugerował, by wzięli się do roboty. Pokiwała na to głową ze zrozumieniem i bez słowa ruszyła w swoją stronę. Rodzice Reginy i świadkowie. Kto pierwszy? Szła powoli, by rozejrzeć się wzrokiem, jak wygląda aktualna sytuacja. Najpierw spróbowała poszukać znowu Sary i Johna Balfour, czy może policji udało się już ich odciągnąć od gapiów, by można było zamienić z nimi słowo. Jeśli nie, to agentka Clarke ruszyła w poszukiwaniu świadków, którzy pozostali, by złożyć zeznania z zaistniałego zdarzenia.
@The Narrator @Jake Brandt
Jake skierował się w stronę wejścia do sklepu. Ciało porywacza już wcześniej było zabezpieczane przez innych, jednak tym razem i Stephanie czuwała nad wszystkim, by upewnić się, że sytuacja jest pod kontrolą. Ot, typowa scena zbrodni, ktoś cyka zdjęcia, ktoś się czemuś przygląda, gdy ktoś inny rozstawia małe tabliczki zaznaczające istotne detale dla sprawy. Wszystko będzie na biurku detektywa pewnie jeszcze dziś. Teraz jednak musieli się zająć innymi sprawami. Denat miał do siebie to, że nie będzie w stanie już nigdzie uciec i może poczekać. Tylko gdzie była Regina? Jake mógł tylko wierzyć w to, że może nagrania z kamer opowiedzą mu coś więcej o tej sprawie. Przechodząc niedaleko, poczuł pod nogami wodę, która wypływała z akwarium, które przestrzelił napastnik, gdy popełnił samobójstwo. Teraz akwarium przepływało przez większą część sklepu, woda mieszała się z krwią. Wszyscy woleli być dość uważni i przypadkowo nie pozbyć się żadnych śladów, więc postawiono znaki Uwaga Ślisko!.
Pomieszczenie z małymi monitorami i zapisem z kamer było niedaleko miejsca, w którym pracownicy sklepu spożywali swój lunch, czyli pomieszczenia socjalnego. Teraz jednak był on pusty — sklep zamknięto na czas pracy organów ścigania. Nagrania z kamer miał przedstawić mu manager sklepu, a jego plakietka głosiła Travis.
Powiedział od razu mężczyzna. Oczywistością było to, że czekał na niego, przygotowany. Był dość przejęty i w kiepskim stanie psychicznym, co Brandt mógł łatwo zauważyć. On już widział, co się wydarzyło. Widział te nagrania. Chociaż przynajmniej tyle, że nie zmusił jednego ze swoich pracowników do oglądania tej rzeźni. Jego drżąca słoń spoczywała nad przyciskiem, aż detektyw powie mu, kiedy wcisnąć PLAY.
W tym samym czasie Rachel poszła do Balfourów. Sara była niedaleko Johna, który wciąż rozmawiał z prasą.
Niedaleko stała Sara, wsłuchując się w słowa męża. Obok niej zaś stał jakiś policjant, czekający na dobry moment, by to wszystko przerwać. Jednak niewiele udało mu się wskórać. Przynajmniej na Sarze Balfour, która nie ruszyła się z miejsca nawet na krok, wpatrzona w swojego małżonka i niemały tłum gapiów, wiernych i dziennikarzy.
@Rachel Clarke @Jake Brandt kolejka dowolna
Pomieszczenie z małymi monitorami i zapisem z kamer było niedaleko miejsca, w którym pracownicy sklepu spożywali swój lunch, czyli pomieszczenia socjalnego. Teraz jednak był on pusty — sklep zamknięto na czas pracy organów ścigania. Nagrania z kamer miał przedstawić mu manager sklepu, a jego plakietka głosiła Travis.
“ Detektywie? Mam zapis z kamer. ”
Powiedział od razu mężczyzna. Oczywistością było to, że czekał na niego, przygotowany. Był dość przejęty i w kiepskim stanie psychicznym, co Brandt mógł łatwo zauważyć. On już widział, co się wydarzyło. Widział te nagrania. Chociaż przynajmniej tyle, że nie zmusił jednego ze swoich pracowników do oglądania tej rzeźni. Jego drżąca słoń spoczywała nad przyciskiem, aż detektyw powie mu, kiedy wcisnąć PLAY.
W tym samym czasie Rachel poszła do Balfourów. Sara była niedaleko Johna, który wciąż rozmawiał z prasą.
“ Bracia i siostry, dzisiaj stoję przed wami w obliczu wielkiej próby! Nasza ukochana Regina, niewinna dusza, została porwana, ale nie możemy ulec rozpaczy. Jest czas, w którym nasza wiara i nasza determinacja zostaną wystawione na próbę! Jesteśmy tu, ponieważ wierzymy, że Bóg posłał nam znak, że nadszedł czas ostatecznego sądu! Nie jesteśmy sami. Nasza wspólnota jest silna, a nasza wiara niezłomna. Modlimy się i działamy razem, aby odzyskać naszą córkę i przygotować się na nadejście dni sądu. ”
Niedaleko stała Sara, wsłuchując się w słowa męża. Obok niej zaś stał jakiś policjant, czekający na dobry moment, by to wszystko przerwać. Jednak niewiele udało mu się wskórać. Przynajmniej na Sarze Balfour, która nie ruszyła się z miejsca nawet na krok, wpatrzona w swojego małżonka i niemały tłum gapiów, wiernych i dziennikarzy.
@Rachel Clarke @Jake Brandt kolejka dowolna
Nie była to odpowiednia chwila na rozmowy. Nie był to też odpowiedni moment na bardziej szczegółowe omawianie kwestii, które mogły wiązać się ze sprawą. Jake dobrze zdawał sobie z tego sprawę, dlatego nie zatrzymywał Rachel. Sam też nie zwlekał z zajęciem się swoimi zadaniami. Im szybciej wszystko ogarną, tym większa szansa na to, że sprawa będzie miała szczęśliwe zakończenie. Dużo na ten temat mówiły statystyki.
Wchodząc do sklepu, oczywiście rozejrzał się po jego wnętrzu. Jeśli zastany tutaj widok miał na niego jakiś wpływ, to Jake nie dał tego po sobie poznać. Ignorując znajdującą się na podłodze wodę z akwarium, przedostał się do części sklepu, w której znajdywało się pomieszczenie z kamerami.
- Doskonale. - zareagował na słowa managera. - Ile macie kamer, czy wokół sklepu są jakieś martwe strefy? - zapytał, spoglądając za wolnym fotelem, krzesłem. Czymkolwiek na czym mógłby posadzić swoje litery. Nie zamierzał z niczym zwlekać. Ani też z niczym się ociągać. W jego głowie powstawała już lista kolejnych pytań, które będzie musiał zadać. Wszystko jednak zamierzał zrobić we właściwej kolejności, tak żeby przypadkiem się w tym nie zamotać.
Spoglądając na biurko, sprawdza co się na nim znajduje. Jeśli jest tutaj jakiśś długopis, kartka, zeszyt, cokolwiek nadającego się do pisania - zgarnia bez pytania o pozwolenie. Może okazać się dla niego przydatne.
@The Narrator
Wchodząc do sklepu, oczywiście rozejrzał się po jego wnętrzu. Jeśli zastany tutaj widok miał na niego jakiś wpływ, to Jake nie dał tego po sobie poznać. Ignorując znajdującą się na podłodze wodę z akwarium, przedostał się do części sklepu, w której znajdywało się pomieszczenie z kamerami.
- Doskonale. - zareagował na słowa managera. - Ile macie kamer, czy wokół sklepu są jakieś martwe strefy? - zapytał, spoglądając za wolnym fotelem, krzesłem. Czymkolwiek na czym mógłby posadzić swoje litery. Nie zamierzał z niczym zwlekać. Ani też z niczym się ociągać. W jego głowie powstawała już lista kolejnych pytań, które będzie musiał zadać. Wszystko jednak zamierzał zrobić we właściwej kolejności, tak żeby przypadkiem się w tym nie zamotać.
Spoglądając na biurko, sprawdza co się na nim znajduje. Jeśli jest tutaj jakiśś długopis, kartka, zeszyt, cokolwiek nadającego się do pisania - zgarnia bez pytania o pozwolenie. Może okazać się dla niego przydatne.
@The Narrator