#4 Mieszkanie George'a Lewiston'a
Policyjna taśma zabezpieczała już mieszkanie, a na miejscu znajdowały się służby. Wszystko, co było w jakimś stopniu wartościowe dla śledztwa, zostało zabezpieczone i było gotowe do przeglądu — w tym wyciągi z kont bankowych mężczyzny. Wyglądało na to, że George opłacił wszystkie rachunki kilka dni temu, z góry. Ponadto wyciągnął ze swojego konta bankowego $2000 dolarów w gotówce. Nie używał po tym swojej karty przez kilka dni.
Pod mieszkaniem stał samochód należący do mężczyzny i była to biała Honda.
Co dziwne, owe służby spotkały się tam również z John'em Balfourem, co jest zdecydowanie dość dziwne i niepokojące, ponieważ dane porywacza nie zostały w żaden sposób upublicznione. Nikt nie mógł wiedzieć, kim był, jednak mimo to, John znajdował się na miejscu i stał, obserwując pracę policji.
@Jake Brandt
Krótka wizyta na komisariacie, sprawdzenie czy nie pojawiły się przypadkiem kolejne informacje, z którymi należało się zapoznać - poranek był pracowity, a reszta dnia nie zapowiadała się pod tym względem na choćby odrobinę lżejszą. Brandt był aż nadto świadomy, że w najbliższym czasie przyjdzie im wszystkim funkcjonować na wysokich obrotach. Po prawdzie to nawet mu trochę tego brakowało, a urlop - przynajmniej w jego opinii - nieszczególnie służył, wcale nie był potrzebny.
Przedostanie się do biedniejszej części Cleveland, zajęło mu chwilę. Niezbyt długą, ale jak zwykle - pojawił się w kilka chwil po tym, jak na miejscu zameldowali się pierwsi funkcjonariusze. Nie było to czymś nadzwyczajnym. W żadnym razie.
Parkując przed budynkiem, zarejestrował obecność dodatkowego pojazdu. Nie wiedział jednak do kogo ten należał. Ani też czy był powiązany ze sprawą. W jakikolwiek sposób. Wszystko wyjaśniło się, kiedy wreszcie wszedł do środka.
Przez chwilę po prostu patrzył. Przyglądał się panu Balfour.
Wreszcie podszedł.
- Panie Balfour? - odezwał się. - Detektyw Brandt, Cleveland Police. - z tymi słowy wylegitymował się, coby nie było żadnych wątpliwości w kontekście tego, kim był. - Muszę pana poprosić o opuszczenie tego miejsca.
@The Narrator
Przedostanie się do biedniejszej części Cleveland, zajęło mu chwilę. Niezbyt długą, ale jak zwykle - pojawił się w kilka chwil po tym, jak na miejscu zameldowali się pierwsi funkcjonariusze. Nie było to czymś nadzwyczajnym. W żadnym razie.
Parkując przed budynkiem, zarejestrował obecność dodatkowego pojazdu. Nie wiedział jednak do kogo ten należał. Ani też czy był powiązany ze sprawą. W jakikolwiek sposób. Wszystko wyjaśniło się, kiedy wreszcie wszedł do środka.
Przez chwilę po prostu patrzył. Przyglądał się panu Balfour.
Wreszcie podszedł.
- Panie Balfour? - odezwał się. - Detektyw Brandt, Cleveland Police. - z tymi słowy wylegitymował się, coby nie było żadnych wątpliwości w kontekście tego, kim był. - Muszę pana poprosić o opuszczenie tego miejsca.
@The Narrator
“ To on, prawda, detektywie? ”
“ To dom tego porywacza! Musicie go schwytać i przyprowadzić naszą córkę z powrotem do domu. ”
“ Musimy w duchu współpracować, aby Regina powróciła bezpiecznie do domu... Wierzę, że Bóg nam dopomoże, jeśli się zjednoczymy. ”
@Jake Brandt
Nie był Rachel. Nie dało się mieć większych wątpliwości odnośnie tej kwestii. Jednocześnie nie był też człowiekiem szczególnie empatycznym. O ile rozumiał, że sytuacja musiała być wyjątkowo trudna dla pana Balfour, dużo ważniejsze było dla niego dobro śledztwa. Z tego też względu nie zamierzał z nikim obchodzić się niczym z delikatnym jajkiem. Zwłaszcza w chwili, kiedy nie uważał tego za konieczne.
- Panie Balfour, robimy co w naszej mocny, żeby złapać porywacza i odnaleźć Reginę. Pańska obecność w tym miejscu niczemu nie pomoże, a możliwe, iż utrudni nasze prace. Proszę pozwolić nam odpowiednio działać. Jeśli będzie miał pan dla nas informacje bądź jakieś pytania, proszę kontaktować się ze mną bądź agentką Clarke telefonicznie lub poprzez komisariat. – słowa wypowiedziane niby dość spokojnie, ale z wyczuwalną pewną nutką napięcia. Nie zamierzał łatwo odpuszczać. Nie chciał jednak spędzać z mężczyzną nazbyt wiele czasu. Śledztwo na niego czekało. Trzeba było zapoznać się ze wszystkimi informacjami, które dało się odnaleźć w domu Johna.
Przez cały czas, kątem oka, obserwował innych funkcjonariuszy oraz okolice, w której przyszło im działać. Czy aby przypadkiem nie stracą tutaj czasu?
@The Narrator
- Panie Balfour, robimy co w naszej mocny, żeby złapać porywacza i odnaleźć Reginę. Pańska obecność w tym miejscu niczemu nie pomoże, a możliwe, iż utrudni nasze prace. Proszę pozwolić nam odpowiednio działać. Jeśli będzie miał pan dla nas informacje bądź jakieś pytania, proszę kontaktować się ze mną bądź agentką Clarke telefonicznie lub poprzez komisariat. – słowa wypowiedziane niby dość spokojnie, ale z wyczuwalną pewną nutką napięcia. Nie zamierzał łatwo odpuszczać. Nie chciał jednak spędzać z mężczyzną nazbyt wiele czasu. Śledztwo na niego czekało. Trzeba było zapoznać się ze wszystkimi informacjami, które dało się odnaleźć w domu Johna.
Przez cały czas, kątem oka, obserwował innych funkcjonariuszy oraz okolice, w której przyszło im działać. Czy aby przypadkiem nie stracą tutaj czasu?
@The Narrator
“ Oczywiście, detektywie. Z Bogiem.”
“ Detektywie Brandt, udało nam się zabezpieczyć kilka rzeczy w mieszkaniu.”
“ Niestety Pan Lewiston spodziewał się, że tutaj przyjdziemy. Zniszczył swój komputer i telefon. W mieszkaniu znaleźliśmy szczątki tych dwóch urządzeń, na biurku. Nie ruszaliśmy ich. Warto będzie je sprawdzić, detektywie. ”
@Jake Brandt
Nie uważał, aby poganianie Johna Balfoura było konieczne. Przedstawił mu swoje stanowisko, poprosił też o opuszczenie miejsca, w którym policja prowadziła swoje prace. Mężczyzna nie protestował. Nie upierał się przy swoim. Poświęcanie mu większej uwagi nie miało więc obecnie żadnego sensu.
- Cholera. – zareagował na informacje otrzymane od Katherine, do której podszedł w chwilę po swoim spotkaniu z ojcem zaginionej dziewczynki. Przyjął podane przez kobietę papiery. Pobieżnie się im przyjrzał. – Odeślijcie je czym prędzej do sprawdzenia, może uda się cokolwiek z nich odzyskać. – niezadowolenie wybrzmiało w jego głosie aż nadto wyraźnie. Nie krył się z nim. Aczkolwiek, gdyby został zapytany o swoje wcześniejsze założenia, przyznałby iż nie spodziewał się po tej wizycie czegoś innego. W jego głowie powstał już pewien profil Georga. Obraz jeszcze niezbyt wyraźny, ale z każdą godziną zyskujący kolejne szczegóły.
- Chciałbym wszystko zobaczyć, w środku, na spokojnie. – wychodząc z założenia, że nie istnieją zbrodnie idealne, Jake nie zamierzał zaniedbywać kolejnych kroków w prowadzonym śledztwie. Jego etapów. Gdyby przez nieodpowiednie podejście, nie udało im się uratować dziewczynki – wbrew temu co można było na temat detektywa myśleć – z pewnością mocno by to odchorował.
- Będzie trzeba też porozmawiać z sąsiadami, może odwiedzić okoliczne sklepy? Popytać o Lewistona oraz naszą podejrzaną. Odeślij do tego kilku funkcjonariuszy. – czekając aż zostanie wpuszczony do środka, wydał polecenie. Jeśli ktoś się zajmie tymi kwestiami, na głowie pozostałych zostanie mniej zadań. – I jeszcze jedna kwestia. - tu odwrócił się na moment w stronę miejsca, w którym wcześniej stało auto Balfoura. Nadal tam było? - Trzeba sprawdzić, kto podał Balfourowi adres Lewistona. Co tutaj robił ojciec porwanej dziewczynki?
@The Narrator
- Cholera. – zareagował na informacje otrzymane od Katherine, do której podszedł w chwilę po swoim spotkaniu z ojcem zaginionej dziewczynki. Przyjął podane przez kobietę papiery. Pobieżnie się im przyjrzał. – Odeślijcie je czym prędzej do sprawdzenia, może uda się cokolwiek z nich odzyskać. – niezadowolenie wybrzmiało w jego głosie aż nadto wyraźnie. Nie krył się z nim. Aczkolwiek, gdyby został zapytany o swoje wcześniejsze założenia, przyznałby iż nie spodziewał się po tej wizycie czegoś innego. W jego głowie powstał już pewien profil Georga. Obraz jeszcze niezbyt wyraźny, ale z każdą godziną zyskujący kolejne szczegóły.
- Chciałbym wszystko zobaczyć, w środku, na spokojnie. – wychodząc z założenia, że nie istnieją zbrodnie idealne, Jake nie zamierzał zaniedbywać kolejnych kroków w prowadzonym śledztwie. Jego etapów. Gdyby przez nieodpowiednie podejście, nie udało im się uratować dziewczynki – wbrew temu co można było na temat detektywa myśleć – z pewnością mocno by to odchorował.
- Będzie trzeba też porozmawiać z sąsiadami, może odwiedzić okoliczne sklepy? Popytać o Lewistona oraz naszą podejrzaną. Odeślij do tego kilku funkcjonariuszy. – czekając aż zostanie wpuszczony do środka, wydał polecenie. Jeśli ktoś się zajmie tymi kwestiami, na głowie pozostałych zostanie mniej zadań. – I jeszcze jedna kwestia. - tu odwrócił się na moment w stronę miejsca, w którym wcześniej stało auto Balfoura. Nadal tam było? - Trzeba sprawdzić, kto podał Balfourowi adres Lewistona. Co tutaj robił ojciec porwanej dziewczynki?
@The Narrator
“ Tak jest, detektywie. Zbierzemy je i od razu prześlemy do sprawdzenia. ”
“ Wejdźmy więc i możesz się rozejrzeć, detektywie. ”
“ Ach tak, zapytaliśmy sąsiadki Lewistona. Wyglądał na to, że zostawił u niej swojego kota, zapas karmy i pieniądze na weterynarza. ”
“ Detektywie, wydaje mi się, że ktoś go informuje o naszych poczynaniach. Balfourowie to wpływowa rodzina, bardzo religijna. John Balfour to manipulant. Ludzie nie wiedzą, że mogą zaszkodzić tym w śledztwie, efekt aureoli w tym przypadku jest dość... dosłowny. Sugeruje, byśmy ograniczyli przepływ informacji na komisariacie, jak tylko się da. ”
Nie znał się na tych całych komputerowych sprawach, a przynajmniej nie w takim stopniu, żeby cokolwiek ustalić w oparciu o znajdujące się w mieszkaniu zmarłego pozostałości po zniszczonym sprzęcie. Nie zamierzał pajacować. Udawać, że jest inaczej. Gdyby mu na tym zależało, błysnąć mógł w innych kwestiach. Przy ich pomocy podbudować swoje ego. Nie odczuwał jednak takiej potrzeby.
Wchodząc do mieszkania, z niczym się nie śpieszył. Uważnie rozglądał się po wnętrzu. Meble, dekoracje, ogólny stan lokalu... znaczenie mogła mieć każda pierdoła. O ile tylko taką pierdołę uda się znaleźć. Niekiedy stanowiło to spore wyzwanie.
- Kota? - zatrzymał się w pół kroku, gdzieś w połowie drogi między kuchnią a jakimś innym pomieszczeniem. Jeszcze tam nie zajrzał. - Czy poza tym kotem, miała nam do przekazania coś interesującego? - zadał pytanie, wracając do wcześniejszego zajęcia. Podszedł do jakiejś komody, gdzie sprawdził bez większego przekonania kolejno każdą z czterech szuflad.
Nie zaskoczyły go podejrzenia, którymi zdecydowała się z nim podzielić oficer Joyce. Mimo tego nadal wyglądał tak samo - na skupionego na swojej pracy. Nie zmienił się jego wyraz twarzy czy ton głosu.
- Miejmy w takim razie nadzieje, że rozmowa z panem Balfour przyniesie jakieś efekty. - ograniczył się do tych słów, przenosząc spojrzenie na ścianę w pobliskim pokoju. Były tam jakieś obrazy? Zdjęcia? Może zasłaniały ją meble, meblościanka? Albo może ogólnie, coś w tym pokoju mogło okazać się warte uwagi? - Czy w mieszkaniu znaleziono coś przydatnego poza komputerem i telefonem?
@The Narrator
Wchodząc do mieszkania, z niczym się nie śpieszył. Uważnie rozglądał się po wnętrzu. Meble, dekoracje, ogólny stan lokalu... znaczenie mogła mieć każda pierdoła. O ile tylko taką pierdołę uda się znaleźć. Niekiedy stanowiło to spore wyzwanie.
- Kota? - zatrzymał się w pół kroku, gdzieś w połowie drogi między kuchnią a jakimś innym pomieszczeniem. Jeszcze tam nie zajrzał. - Czy poza tym kotem, miała nam do przekazania coś interesującego? - zadał pytanie, wracając do wcześniejszego zajęcia. Podszedł do jakiejś komody, gdzie sprawdził bez większego przekonania kolejno każdą z czterech szuflad.
Nie zaskoczyły go podejrzenia, którymi zdecydowała się z nim podzielić oficer Joyce. Mimo tego nadal wyglądał tak samo - na skupionego na swojej pracy. Nie zmienił się jego wyraz twarzy czy ton głosu.
- Miejmy w takim razie nadzieje, że rozmowa z panem Balfour przyniesie jakieś efekty. - ograniczył się do tych słów, przenosząc spojrzenie na ścianę w pobliskim pokoju. Były tam jakieś obrazy? Zdjęcia? Może zasłaniały ją meble, meblościanka? Albo może ogólnie, coś w tym pokoju mogło okazać się warte uwagi? - Czy w mieszkaniu znaleziono coś przydatnego poza komputerem i telefonem?
@The Narrator
Mieszkanie George’s Lewistona wyglądało dość dziwnie, a może i nawet podejrzanie. W kilku miejscach, na stołach czy na korkowej tablicy przypięte były ostatnio poopłacane rachunki, którymi ewidentnie George zajął się dość niedawno. Spora część jego kont w różnych miejscach takich jak wodociągi, internet, czy dostawca elektryczności była na plusie, opłacona na przyszłość.
Dom, sam w sobie, był dość brudny. W kilku miejscach walały się puste opakowania po jakimś jedzeniu zamówionym na wynos z restauracji, a smród pozostawionych w nich resztek żywności sprawił, że po mieszkaniu latało dość sporo much. Całe to miejsce wydawało się nieco chaotyczne i będzie wymagało od Jake’a ewentualnego przeszukania niektórych, nieco bardziej ukrytych miejsc (Rzut na Spot Hidden).
Wtem Jake wpadł na książkę autorstwa kogoś, kogo kojarzył. John Balfour napisał „Książkę Przechodniego Anioła”, którą George miał w swoim posiadaniu w jednej z szuflad, którą otworzył detektyw.
@Jake Brandt
Dom, sam w sobie, był dość brudny. W kilku miejscach walały się puste opakowania po jakimś jedzeniu zamówionym na wynos z restauracji, a smród pozostawionych w nich resztek żywności sprawił, że po mieszkaniu latało dość sporo much. Całe to miejsce wydawało się nieco chaotyczne i będzie wymagało od Jake’a ewentualnego przeszukania niektórych, nieco bardziej ukrytych miejsc (Rzut na Spot Hidden).
“ Ten cały George to normalny sąsiad, nie wydawał się podejrzany. Kot jednak był chory, miał jakieś guzy, którymi zajął się weterynarz. Lewiston to opłacił. ”
“ Najważniejszymi poszlakami są zdecydowanie telefon i komputer, a raczej to, co z nich zostało. Mieszkanie jest w opłakanym stanie, jednak prócz tych rzeczy nie znaleźliśmy niczego, co wskazywałoby jakiś motyw dla George’a albo cokolwiek podejrzanego. Już wysłałam te rzeczy do analizy, detektywie.”
Rzut na spot hidden
1d100
Rzut sukcess po odjęciu 3 punktów szczęścia
1d100
Rzut sukcess po odjęciu 3 punktów szczęścia